PERSPEKTYWA CLARY
-Tutaj musimy się pożegnać-rzekł Christopher, zostawiając mnie pod drzwiami do jak mniemam jadalni.
~Raz się żyje~pomyślałam, po czym pchnęłam mosiężne drzwi.
Znalazłam się w wielkim pokoju o czerwonych ścianach ze srebrnymi akcentami. Jak na jadalnie przystało na pierwszy plan wysuwał się wielki dębowy stół dla około trzydziestu osób. Na jego końcu siedział Valentine a po jego prawicy Jocelyn.
-Siadaj Clarisso-rzekł twardym, acz łagodnym głosem. Przeszły mnie od niego ciarki, więc odpuściłam sobie pyskowanie i usiadłam w bezpiecznej odległości od rodziców.
W jednym momencie stół wypełnił się przeróżnymi potrawami.
-Po obiedzie musimy porozmawiać-oznajmił ojciec a mnie przebiegł dreszcz.
Nałożyłam sobie mały kawałek kaczki i kilka ziemniaków w mundurkach. Danie rozpływało się w ustach, więc szybko skończyłam posiłek.
-Wiem, że jesteś jeszcze młoda, ale musisz podjąć ważną decyzję-zaczął Morgenstern-Czy zostaniesz ze mną, swoim bratem i matką czy odejdziesz do świata przyziemnych-Gdy wypowiedział to pytanie w moim gardle powstała wielka gula.
-Jak to mama zostaje?-spytałam cicho.
-Córeczko zrozum, tu jestem szczęśliwa. Wreszcie odzyskałam rodzinę. Ale jeśli odejdziesz....moje serce znowu pęknie. Proszę Cię zostań-powiedziała Jocelyn płaczliwie.
-A więc zostanę-rzekłam pewnie.
-Cudownie, mam nadzieję, że będziesz trenować-powiedział ojciec.
-Trenować?-spytałam ze strachem.
-No wiesz... Jak każdy Nefilim musisz przejść szkolenie, by móc korzystać z broni, przyjmować runy i nie tylko-opowiedział ojciec.
-To kiedy zaczynamy?-zapytałam z udawanym entuzjazmem.
-Za dwa dni z samego rana-rzekł widocznie ucieszony Valentine.
-Okej. To ja już pójdę do siebie-powiedziałam i odwróciłam się w stronę drzwi.
-Dobranoc Clarisso-usłyszałam głos ojca, gdy zamykałam drzwi.
Na korytarzu czekał Christopher, który gdy mnie zobaczył powiedział:
-Pomyślałem sobie, że odprowadzę Cię do pokoju, bo w końcu jeszcze nie znasz willi.
-Miło z twojej strony-rzekłam, po czym skręciliśmy w jeden z wielu korytarzy.
Droga do pokoju zajęła nam wyjątkowo mało czasu, podczas którego dowiedziałam się kilku informacji o chłopaku. Sama też wyjawiłam parę szczegółów, na przykład, że kocham rysować a w moim pokoju nie ma żadnych kredek, ołówków, farb a nawet kartek.
-Dobranoc Jul-powiedział Christopher, całując mnie w policzek.
-Dobranoc-odpowiedziałam chowając się za drzwiami, by nie zobaczył mojego rumieńca. Z pewnością ten chłopak mnie onieśmielał.
~Raz się żyje~pomyślałam, po czym pchnęłam mosiężne drzwi.
Znalazłam się w wielkim pokoju o czerwonych ścianach ze srebrnymi akcentami. Jak na jadalnie przystało na pierwszy plan wysuwał się wielki dębowy stół dla około trzydziestu osób. Na jego końcu siedział Valentine a po jego prawicy Jocelyn.
-Siadaj Clarisso-rzekł twardym, acz łagodnym głosem. Przeszły mnie od niego ciarki, więc odpuściłam sobie pyskowanie i usiadłam w bezpiecznej odległości od rodziców.
W jednym momencie stół wypełnił się przeróżnymi potrawami.
-Po obiedzie musimy porozmawiać-oznajmił ojciec a mnie przebiegł dreszcz.
Nałożyłam sobie mały kawałek kaczki i kilka ziemniaków w mundurkach. Danie rozpływało się w ustach, więc szybko skończyłam posiłek.
-Wiem, że jesteś jeszcze młoda, ale musisz podjąć ważną decyzję-zaczął Morgenstern-Czy zostaniesz ze mną, swoim bratem i matką czy odejdziesz do świata przyziemnych-Gdy wypowiedział to pytanie w moim gardle powstała wielka gula.
-Jak to mama zostaje?-spytałam cicho.
-Córeczko zrozum, tu jestem szczęśliwa. Wreszcie odzyskałam rodzinę. Ale jeśli odejdziesz....moje serce znowu pęknie. Proszę Cię zostań-powiedziała Jocelyn płaczliwie.
-A więc zostanę-rzekłam pewnie.
-Cudownie, mam nadzieję, że będziesz trenować-powiedział ojciec.
-Trenować?-spytałam ze strachem.
-No wiesz... Jak każdy Nefilim musisz przejść szkolenie, by móc korzystać z broni, przyjmować runy i nie tylko-opowiedział ojciec.
-To kiedy zaczynamy?-zapytałam z udawanym entuzjazmem.
-Za dwa dni z samego rana-rzekł widocznie ucieszony Valentine.
-Okej. To ja już pójdę do siebie-powiedziałam i odwróciłam się w stronę drzwi.
-Dobranoc Clarisso-usłyszałam głos ojca, gdy zamykałam drzwi.
Na korytarzu czekał Christopher, który gdy mnie zobaczył powiedział:
-Pomyślałem sobie, że odprowadzę Cię do pokoju, bo w końcu jeszcze nie znasz willi.
-Miło z twojej strony-rzekłam, po czym skręciliśmy w jeden z wielu korytarzy.
Droga do pokoju zajęła nam wyjątkowo mało czasu, podczas którego dowiedziałam się kilku informacji o chłopaku. Sama też wyjawiłam parę szczegółów, na przykład, że kocham rysować a w moim pokoju nie ma żadnych kredek, ołówków, farb a nawet kartek.
-Dobranoc Jul-powiedział Christopher, całując mnie w policzek.
-Dobranoc-odpowiedziałam chowając się za drzwiami, by nie zobaczył mojego rumieńca. Z pewnością ten chłopak mnie onieśmielał.
PERSPEKTYWA JONATHANA
Dziewczyna z pewnością zaczęła mi ufać, skoro pozwoliła mi się odprowadzić do pokoju. Dodatkowo opowiedziała mi o swoim hobby-rysowaniu (na pewno odziedziczonym po matce). Postanowiłem zrobić jej niespodziankę, kupując potrzebne artykuły rysownicze.
Wybiła 23 co oznaczało, że za godzinę zacznie się pierwsza próba. Ubrałem strój nocnego łowcy i wyszedłem na balkon. Pokój Clary był niedaleko mojego, więc spokojnie mogłem do niego wejść drzwiami balkonowymi.
Gdy zegar wskazał 23.45 zacząłem rysować sobie runy:
Szybkości, cichego chodzenia, zwinności, dobrego maskowania i władzy nad umysłami. Tą ostatnią mogli używać tylko Cisi Bracia.
Po chwili znalazłem się w pokoju Clarissy. Dziewczyna spokojnie spała. Podszedłem do jej łóżka i włożyłem do ręki niebieski kindżał. Po chwili u mego boku pojawił się Peter-niedawno narodzony wampir. Zbliżył twarz do szyi rudowłosej i ugryzł ją. Wycofywałem się w głąb pokoju, by nikt mnie nie zauważył. Clary obudziła się otumaniona i sprawnie wbiła nóż w serce wampira. Wyglądało to jakby od dziecka zabijała podziemnych, choć to było niemożliwe. Peter opadł bezwładnie na ziemię a Clarissa spojrzała na mnie ze strachem. Podszedłem najpierw do wampira i nakreśliłem na jego piersi znak palący, później odwróciłem się do Clary i wyszeptałem:
-Dobra robota siostrzyczko. Zdałaś pierwszą próbę.
Po czym nakreśliłem na jej ramieniu znak uzdrawiający i ten przeciw bliznom.
Potem spojrzałem w jej oczy i powiedziałem hipnotyzującym głosem:
-Nic nie pamiętasz. Położyłaś się zmęczona spać, a rano wstaniesz wypoczęta. Nie było żadnych run, żadnego wampira, nie widziałaś Christophera.
-Nic nie pamiętam. Położyłam się zmęczona spać, a rano wstanę wypoczęta.
Nie było żadnych run, żadnego wampira, nie widziałam Christophera-powiedziała sennie po czym znów zasnęła.
Upewniwszy się, że nie ma po mnie i wampirze żadnego śladu wyszedłem z pokoju, zostawiając na szafce nocnej prezent i list.
Wybiła 23 co oznaczało, że za godzinę zacznie się pierwsza próba. Ubrałem strój nocnego łowcy i wyszedłem na balkon. Pokój Clary był niedaleko mojego, więc spokojnie mogłem do niego wejść drzwiami balkonowymi.
Gdy zegar wskazał 23.45 zacząłem rysować sobie runy:
Szybkości, cichego chodzenia, zwinności, dobrego maskowania i władzy nad umysłami. Tą ostatnią mogli używać tylko Cisi Bracia.
Po chwili znalazłem się w pokoju Clarissy. Dziewczyna spokojnie spała. Podszedłem do jej łóżka i włożyłem do ręki niebieski kindżał. Po chwili u mego boku pojawił się Peter-niedawno narodzony wampir. Zbliżył twarz do szyi rudowłosej i ugryzł ją. Wycofywałem się w głąb pokoju, by nikt mnie nie zauważył. Clary obudziła się otumaniona i sprawnie wbiła nóż w serce wampira. Wyglądało to jakby od dziecka zabijała podziemnych, choć to było niemożliwe. Peter opadł bezwładnie na ziemię a Clarissa spojrzała na mnie ze strachem. Podszedłem najpierw do wampira i nakreśliłem na jego piersi znak palący, później odwróciłem się do Clary i wyszeptałem:
-Dobra robota siostrzyczko. Zdałaś pierwszą próbę.
Po czym nakreśliłem na jej ramieniu znak uzdrawiający i ten przeciw bliznom.
Potem spojrzałem w jej oczy i powiedziałem hipnotyzującym głosem:
-Nic nie pamiętasz. Położyłaś się zmęczona spać, a rano wstaniesz wypoczęta. Nie było żadnych run, żadnego wampira, nie widziałaś Christophera.
-Nic nie pamiętam. Położyłam się zmęczona spać, a rano wstanę wypoczęta.
Nie było żadnych run, żadnego wampira, nie widziałam Christophera-powiedziała sennie po czym znów zasnęła.
Upewniwszy się, że nie ma po mnie i wampirze żadnego śladu wyszedłem z pokoju, zostawiając na szafce nocnej prezent i list.
-Ojcze-powiedziałem wchodząc do gabinetu.
-Tak Jonathanie?-spytał.
-Clarissa przeszła pierwszą próbę-rzekłem z uśmiechem.
-Po twojej twarzy sądzę, że wszystko poszło zgodnie z planem-powiedział.
W odpowiedzi pokiwałem głową.
-Gdy przejdzie szkolenie będzie idealną władczynią. Twardą, inteligentną, sprawną i piękną Clarissą Julie Morgenstern.
-Julie?-spytałem zaskoczony.
-Tak, to jej drugie imię.-odpowiedział Valentine.
-Miejmy tylko nadzieję, że nie będzie tak delikatna jak matka...
-Tak Jonathanie?-spytał.
-Clarissa przeszła pierwszą próbę-rzekłem z uśmiechem.
-Po twojej twarzy sądzę, że wszystko poszło zgodnie z planem-powiedział.
W odpowiedzi pokiwałem głową.
-Gdy przejdzie szkolenie będzie idealną władczynią. Twardą, inteligentną, sprawną i piękną Clarissą Julie Morgenstern.
-Julie?-spytałem zaskoczony.
-Tak, to jej drugie imię.-odpowiedział Valentine.
-Miejmy tylko nadzieję, że nie będzie tak delikatna jak matka...
W sumie opowiadanie jest okej, ale należało by popracować nad ortografią. Powinnaś dodawać więcej opisów przeżyć wewnętrznych i bardziej rozwijać akcję.
OdpowiedzUsuń+ ,,Joselyn" pisze się Jocelyn a pełne imię Clary to Clarissa Adele Fray/Morgernstern, ale jak tam wolisz :P
Pozdrawiam i czekam na następną część :)
Dzięki za pierwszy komentarz na blogu.
UsuńCo do ortografii to wiem, że jest słaba, ale spróbuję się poprawić. Akcja już w następnym rozdziale się rozwinie ;) a co do Clary to wiem, że w oryginale miała na drugie mię Adele, ale u mnie nastąpiła pewna zmiana, która ukarze się w następnych rozdziałach
Jak dla mnie opowiadania są cudowne, nieziemskie <3
OdpowiedzUsuń