piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 3


PERSPEKTYWA CLARY:

Zaczęłam się budzić. Choć mojego wcześniejszego stanu nie można było nazwać snem. Było to raczej dryfowanie w głębinach świadomości.
Otworzyłam oczy, i usłyszałam cichy acz głęboki głos:
-Wreszcie się obudziłaś córeczko.
Drgnęłam a moje ciało momentalnie stężało.
Podniosłam wzrok i zobaczyłam Valentina. Tego samego człowieka, co na ślubnej fotografii z ich [rodziców] ślubu. Był on wysokim i potężnym mężczyzną, odzianym w czarną lnianą koszule i szare spodnie uszyte na miarę.
-Ty...-zerwałam się z łóżka i rzuciłam na ojca z gołymi rękami.
Jego reakcja była natychmiastowa. Sięgną do szafki i wyciągną z niej strzykawkę wypełnioną przeźroczystym płynem. Ostrze błysnęło, po czym wbiło się w moją skórę, tuż nad ramieniem. Nie zdążyłam mrugnąć a już leciałam w stronę drewnianej podłogi. Podtrzymały mnie silne ramiona, które pojawiły się chwilę przed upadkiem.
-Jesteś taka sama jak matka.-Powiedział cicho Valentine. Po czym posadził mnie sobie na kolanach i mocno przytulił. Nie miałam siły go odepchnąć, nie miałam siły na nic.
-Pozwól, że Ci wszystko wyjaśnię zanim znów się na mnie rzucisz.-rzekł z napięciem w głosie.
-Szukałem was odkąd Jocelyn uciekła. Była wtedy w piątym tygodniu ciąży a ja nic nie wiedziałem. Nie wiem czy wiesz, ale tworzyliśmy wtedy Krąg. Walczyliśmy przeciw wilkołakom, wampirom, Faerie a nawet i czarownikom, gubiąc po drodze prawdziwy cel Nefilim- zabijanie demonów. Uciekła z jeszcze nie narodzoną tobą a ja zostałem prawie sam z krwawiącym sercem i wojną domową wiszącą w powietrzu.
-Prawie?-spytała cichutko Clary.
-Jocelyn Ci nie powiedziała? Jasne, że tego nie zrobiła. Chciała odciąć się od przeszłości-wymruczał pod nosem Valentine- Masz brata. Ma na imię Jonathan i jest od ciebie dwa lata starszy. Niedługo skończy 18 lat.
-Matka tak po prostu zostawiła syna? Kłamiesz! Nigdy nie skazałaby własnego dziecka na życie bez rodzica.
-A co zrobiła z Tobą? Wychowałaś się beze mnie, bez ojca.- stwierdził delikatnie blondyn- Poza tym nie zostawiła Jonathana przez brak matczynej miłości.
Był on poważnie chory na demoniczną ospę, ledwo żył. W świecie przyziemnych Jocelyn nigdy nie znalazłaby lekarstwa na to cholerstwo.
-Jednak wszystko z nim w porządku, jak to się stało?- dziewczyna była coraz bardziej zaciekawiona rodzinną historią. Jako Clary Fray nie miała zawiłej przeszłości. Była normalna. Clarissa Morgenstern okazała się jednak człowiekiem nieszablonowym. Ba, nie do końca człowiekiem a pół aniołem- Nocnym Łowcą.
- Zamiast was szukać zebrałem najlepszych medyków i czarowników Podziemia. Razem zatrzymali chorobę a potem całkowicie wyleczyli z niej Twojego brata. Uratowałem syna, jednak na długi czas straciłem żonę i córkę.
Jocelyn na prawdę dobrze Cię ukryła. Zmieniła nazwisko, zamieszkała w przyziemnej dzielnicy. Odcięła się od Świata Cienia. Przepadła jak kamień w wodzie. Dziesięć lat zajęły mi poszukiwania. Nie mog...
-Dziesięć lat?- wtrąciła się Clary nagle nabierając sił.
-Tak. Znalazłem was, gdy byłaś w trzeciej klasie podstawówki. Obserwowałem z ukrycia, rzadko kiedy ingerując w wasze życie. Byłem nawet na twoim przedstawieniu z okazji Dnia Rodziny. Byłaś najsłodszą truskawką w spektaklu.
-Byłam jedyną truskawką.- sprostowała Clary przypominając sobie swój kostium. Jego kolor zlewał się z płomienno-rudymi włosami dziewczynki a blada cera zupełnie nie pasowała do tego widoku. Do tego duże zielone oczy niemo wołały o pomoc.
-Zrobiłem Ci wtedy kilka zdjęć. Poczekaj chwilkę to je przyniosę.- Valentine z ekscytacją wyszedł z pokoju córki, uprzednio przykrywając ją miękkim kocem. Ucieszył się, że nastolatka zmieniła do niego podejście, pomimo, że rozmawiał z nią bardzo krótko. Wszedł do sypialni i z albumu leżącego na komodzie wyciągnął fotografię Clary-truskawki. Odruchowo się uśmiechnął widząc niezadowoloną minkę córki.
-Za dużo mnie ominęło w jej życiu- szepnął gładząc kciukiem zdjęcie.
Po kilku minutach wrócił do pokoju dziewczyny, chcąc pokazać jej znalezisko.
Clary zdążyła jednak zasnąć...






1 komentarz: